wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 13 Jak ćpamy to na całego

*Oczami Isabelle*
Chloercia po co ja z nimi gadam. Normalnie chyba mi na marchewkę już siadło kompletnie. Wyminęłam ich i poleciałam do kuchni. Otworzyłam moją skrytkę gdzie zawsze coś słodkiego można znaleźć i zamiast czekolady lub żelek znalazłam kartę. Rozłożyłam ją,a tam był tylko rysunek misia. Jednak pewien debil zapomniał o starciu podpisu.
- Tomlinson ! - wydarłam się.
Chłopak po chwili przybiegł i od razu się skrzywił. 
- Co to jest? - spytałam się pokazując pusty schowek i kartkę.
Louis a może Lenor? nie odpowiedział tylko wyszczerzył się jak głupi. Przez co doprowadził mnie do kresu wytrzymałości. Walnęłam go po głowie i wyszłam z domu. Poszłam obok do jakiegoś sklepiku i wykupiłam go całego ze słodyczy i innych moich uzależnień. Zadowolona wróciłam do domu i siadłam przed tymi idiotami. No tak lubię robić ludziom na złość. Zajadając się moimi zdobyczami zauważyłam jak do salonu wbiega jakaś postać.
- Stój ! - wrzasnęłam.
W połowie salonu ledwo zatrzymała się Lizzy.
- Przekroczyłaś prędkość kotek. - powiedziałam i zaśmiałam się po czym rzuciłam jej paczkę żelek.
Po chwili zjawiła się też moja ukochana siostrzyczka, której oberwało się z żelek w głowę. Ja to mam cel naprawdę. Zabiję wszystkich ludzi bijąc ich po głowach i pójdę do psychiatryka. 
Uśmiechnęłam się do nich i wróciłam do poprzedniego zajęcia gdy nagle przede mną pojawił się kopciuszek. Zdziwiona spojrzałam na nią.
- O co chodzi pani szef? - spytałam.
Zazwyczaj wysyłała krasnoludki, a dzisiaj sama przyszła dziwne.
- Mam dla ciebie misję specjalną. Musisz lecieć do hobbita i wyruszyć z nim w niezwykłą podróż. - powiedziała i zniknęła.
- No tak i co jeszcze? - zapytałam się już tylko powietrza. - W co ja się spakuję? - gadałam dalej.
Nagle poczułam jak ktoś bije mnie po policzkach zła odpowiedziałam mocniej i spojrzałam na winowajcę. Gargamel no kurde czego on chce? Smerfy już pożarł no ...
- Co chcesz? - spytałam.
- Nie mam co jeść. Chcę smerfów teraz. - wrzasnął.
Skopałam go i powiedziałam:
- Zjadłeś wszystkie na raz, a teraz chcesz jeszcze? Było sobie zostawić.
Zadowolona odwróciłam się i wpadłam na lokowatego. No jeszcze go brakowało.
- Odsuń się ! - wrzasnęłam i wyminęłam go. 
Wesoło w podskokach poszłam do pokoju i walnęłam się do łóżka. Śniąc udałam się w niezwykłą podróż z tym hobbitem.
*Następny dzień*

Obudziłam się i zeszłam na dół. Nikogo w domu nie było. No tak polecieli coś zjeść. Jak zawsze beze mnie. Zrezygnowana zrobiłam sobie śniadanko i poszłam do salonu. Nagle naszła mnie dzika myśl. Zrobię sobie tatuaż o taaak. Wiedziona nią poszłam się przebraćGotowa wyszłam z domu i poleciałam do salonu tatuażu. Zrobiłam coś takiego:
 
Koniczynka znaczy dla mnie bardzo wiele. Nawiązuje do pochodzenia mojego ojca. Przynosi mi szczęście i przypomina, że w połowie jestem z Irlandii.  Na drugiej ręce wytatuowałam napis po irlandzku "Cairdis Is cosúil ocsaigin, gan é nach féidir leat maireachtáil" co znaczy Przyjaźń jest jak tlen bez niej nie da się żyć. Zadowolona z nabytków wróciłam do domu, a tam zastałam bałagan jak po trzeciej wojnie światowej..


-------------------------------------------------------------------------
I jak tam po sylwestrze? Nowy rok zaczął się dobrze czy nie za bardzo?


9 komentarzy:

  1. Hahahahahaha uchichałam się jak nigdy, a to zdjęcie cud malinka ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahahahaah i co teraz kolejna pisiu pisiu a ja się lenie ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha...Tak teraz ja, ale zobacz ty musisz dodać na Nienawiść, przyjaźń.....hahahha czekam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już jest dodany więc mam spokój ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuper Rozdział czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekstra!!! ;* Czekam na kolejny... ;)
    Paula xD

    OdpowiedzUsuń