poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 12: Tymbarkowe Love

Oczami Elizabeth
Gdy skończyłyśmy popatrzyłyśmy na miny chłopców, które.......opadły w dół i wyrażały zupełny szok.
- Co szok out złapał - zaczęłam się śmiać jak głupia, po chwili podeszła do mnie Bella i wyciągnęła zza siebie gruby tom słówek i mnie nim walnęła w głowę. Ja spojrzałam na nią jak na debila, a tamta się wyszczerzyła. Znów powróciłam spojrzeniem do chłopców którzy stali jakby ktoś ich zamurował. Podeszłam do czarnego i strzeliłam z liścia. Chłopaczyna wybudził się z transu a ja zaczęłam się chichrać.
- Ała to bolało - powiedział i zaczął rozmasowywać policzek. Ja wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam z kieszeni paczkę żelek które zaczęłam jeść. Zadowolona nową dawką cukru podeszłam do Isabelle i Alexandry i zaczęłam im śpiewać:
W pewnym miejscu na tym świecie
Mieszka Joe o którym wy nic jeszcze nie wiecie
Ma 5 hektarów zielonego pola
Na którym rośnie roślina wesoła

Joe jest facet nieprzeciętny
Kocha mari wnet jak córkę
Ta zaś rośnie codzień w siłę
Joe szykuje się na rurkę

Mari i uha i hana, mari uhahana
Mari i uha i hana, mari uhahana
Mari i uha i hana, mari uhahana
Mari i uha i hana, mari uhahana

Gdy już mari jest zebrana
Joe jest głodny, obiad je
Bo z radością w sercu czeka
Kiedy znowu odpłynie

Mari i uha i hana, mari uhahana
Mari i uha i hana, mari uhahana
Mari i uha i hana, mari uhahana
Mari i uha i hana, mari uhahana

Mari i uha i hana, mari uhahana
Mari i uha i hana, mari uhahana
Mari i uha i hana, mari uhahana
Mari i uha i hana, mari uhahana

Gdy zakończyłam swoją jakże piękną piosenkę wszyscy leżeli na podłodze ze śmiechu a po ich policzkach spływały łzy. Ja zadowolona przeszłam nad nimi i pobiegłam do domu. Tam zamknęłam drzwi na klucz i wyciągając z szafki 2 litrowego Tymbarka i mnóstwo żelek zaczęłam śpiewać i tańczyć. Po chwili do domu wpadły te durne ciumoki, na co ja wybuchnęłam moim pięknym śmiechem hieny.
- I czego rżysz głupia małpo - powiedziała Bells.
- Z twojej miny hahahaha - wybuchnęłam jeszcze większym śmiechem.
- Zmień dilera - krzyknęłam z kuchni Alex i po chwili pojawiła się z 5 marchewkami w rękach. Ja spojrzałam na nią i zaczęłam się tarzać po podłodze ze śmiechu.
- A tej co - zapytała owca wchodząc do pokoju. Czekaj owca, od kiedy my mamy owce w domu.
- Ej dziewczyny od kiedy my w domu hodujemy owce - powiedziałam poważnym tonem, a tamte spojrzały na mnie jak na debila. 
- O co ci chodzi - zapytała pani zapałka, która weszła.
- O i pani zapałka, a za nią Barbie, Marchewkowy potwór i  Pojebany zboczuch. - Teraz to wszyscy spojrzeli na mnie jak na debila, ja wzruszyłam ramionami i postanowiłam napić się mojego miodku. Niestety zobaczyłam, że mój Tymbarczek skończył się. 
- Co ona ćpała - zapytał czarny zboczeniec od zielonej poduszki.
- Tymbarka wypiła, chłopcy czeka nas dziwna noc - powiedziała Isabella, na co ja wybuchnęłam głośnym śmiechem i zaczęłam sobie tańczyć.


niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 11 piosenka....

Oczmi Alex
Moja siostrzyczka ma normalnie "szczęście". Zderzyła się z Blondyną. Zaczęłam się z tej sytuacji śmiać. Sama nawet nie wiem z czego. No, ale u mnie to norma. Gadałam z dziewczynami idąc przodem do nich. Nagle zrobiły wielkie oczy. Nie wiedząc o co KAMAN szłam dalej do tyłu/przodu i na kogoś wpadłam, a właściwie to na kimś USIADŁAM.  Było wygodnie więc położyłam się, aż tu słyszę głos...znajomy mi od nie dawna.
- Nie za dobrze ci??
- Nie.....Wiesz, Cimno wszędzie, głucho wszędzie i do Domu daleko. A ty taki miękki. - zaczełam mruczeć jak kot i bardziej się rozkładać.
- Tobie może wygodnie, ale mi nie za bardzo- wycedził
- Tludno sie mówi i zyje sie dalej- powiedziałam głosem 3-latki, obejrzałam się w prawo, a Bella z Eli podpierały się, żeby nie upaść. No, tak śmiać się z kłopotów człowieka. Co za Ludzie. Westchnęłam ciężko i jednak się podniosłam. Otrzepałam się i zadzwonił mój telefon. I włączyłam na głośnik
- Halo.....
- Alex słońce..- odezwał się Paul
- Paul! Najpierw dasz mi pieska!
- Jest już w domu.
- Jeeej. "Złem jest być ze sobą w gniewie uwierz mi tak będzie lepiej"- zaczęłam śpiewać- A co chcesz??
- Potrzebuje na szybko..piosenkarek. Trzech, dobrych, młodych.
- Ale my nikogo takiego nie znamy....- Na moje słowa El z  Is strzeliły <facepalm>
- Alex Idiotko jemu chodzi o Nas. Zaraz będziemy Paul- Beth rozłączyła Nas i poszłyśmy do samochodu. W domu Paul dał nam do zaśpiewania Piosenkę:
KLIK

(Alex)
Mija wiele lat,
To nie był nasz czas
Dużo się zmieniło,
Wszystko się skończyło
Walczę by zapomnieć,
By już nie mieć wspomnień
Wybrałeś te drogę,
Już Ci nie pomogę

(Razem)
Nie mów nic,
Daj mi żyć
Nie chce się męczyć znów,
Szkoda slow
Odejdź już,
Nie ma i nie będzie mnie tu
Oddaliłam się od ciebie,
Strata czasu
Nie chce więcej cierpieć i patrzeć jak
Jesteś z nią, dotykasz ją wciąż

(Elizabeth)

Nie chce więcej słuchać twoich kłamstw,
Zabiłeś te miłość, zabiłeś nas
Odejdź proszę, odejdź gdzie się da
Nie ma dla nas szans, już nie ma nas

(Isabelle)

Jesteś gdzieś daleko,
Już nie cofniesz tego
Upadałeś nisko i straciłeś wszystko
Pożegnałam się, już nie odzyskasz mnie
Zamknęłam ten dział, nie chce więcej ran

(Razem)

Nie mów nic,
Daj mi żyć
Nie chce się męczyć znów,
Szkoda slow
Odejdź już,
Nie ma i nie będzie mnie tu
Oddaliłam się od ciebie,
Strata czasu
Nie chce więcej cierpieć i patrzeć jak
Jesteś z nią, dotykasz ją wciąż

(Alexandra)
Nie chce więcej słuchać twoich kłamstw,
Zabiłeś te miłość, zabiłeś nas
Odejdź proszę, odejdź gdzie się da
Nie ma dla nas szans, już nie ma nas

(Beth)
Nie chce więcej słuchać twoich kłamstw,
Zabiłeś te miłość, zabiłeś nas
Odejdź proszę, odejdź gdzie się da
Nie ma dla nas szans, już nie ma nas

(Bella)
Nie chce więcej słuchać twoich kłamstw,
Zabiłeś te miłość, zabiłeś nas
Odejdź proszę, odejdź gdzie się da
Nie ma dla nas szans, już nie ma nas

(Razem)
Nie chce więcej słuchać twoich kłamstw,
Zabiłeś te miłość, zabiłeś nas!


Gdy skończyłyśmy popatrzyłyśmy na miny chłopców, które.......

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam!Wyszedł Okropnie!!!!!!!!!! Teraz Jewel ma kochana pisze .
Jeszcze raz Przepraszam!

Rozdział 10 Co się ze mną dzieje ?

*Oczami Isabelle*
Cholercia czemu ja się patrzę na tego blondasa jakby był greckim bogiem? No Belle przesadzasz przestań w tej chwili o nim myśleć. Z potoku moich dzikich myśli wyrwał mnie przeraźliwy jazgot. No tak Lizzy. Zła na nią, że torturuje moje biedne uszy poleciałam do mojego pokoju gdzie usiadłam za perkusją i zaczęłam na niej grać. No powiedzmy grać. Po występie zadowolona zeszłam na dół i podbiegłam do wujka, który stał jak wmurowany. 
- Wujku gdzie moje Lamborghini, wszystkie płyty Green Day'a i nie zapomnij idziesz z nami na zakupy. - powiedziałam i poruszyłam brwiami.
- Lamborghini w garażu, płyty masz w pokoju, a na zakupy idziecie same. - powiedział i uciekł.
- Yh...  mężczyźni. - powiedziałam po czym się wydarłam:
Laski idziemy na zakupy!
No i tak zostałam stratowana przez moje kochane siostrzyczki. Mądra ja. 
- Ale oni z nami nie idą? - spytała Alex.
- Nie wiem jak chcą mogą iść ale ja ich pilnować nie będę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Zadowolona poszłyśmy razem do centrum handlowego. Po drodze kupiłam sobie kilka słodyczy i wesoło zaczęłam podskakiwać. Skacząc jak małe dziecko wpadłam na kogoś.
- Yh.. przepraszam. - powiedziałam i podniosłam głowę.
Przede mną stał jeden z tych debili. - Nie jednak nie. - poprawiłam się i uroczo się uśmiechnęłam.



Rozdział 9: I po co komu narty

Oczami Elizabeth
- Elizabeth, albo się uspokoisz, albo ci Porshe nie dam - wydarł się Paul. Ja spojrzałam na niego z wyszczerzem wiedźmy i podchodząc do niego zaczęłam mówić.
- Kochana Paulinko, jak chcesz aby te downiaki tu zamieszkały chcę moje Porshe i moje słodycze bo nie wytrzymam psychicznie o wiem będę udawać superwoman i będę nawet grzeczna, ale nie strasz mnie więcej tak i nie szantażuj - podeszłam do Paula i mocno go przytuliłam ten w szoku spojrzał na mnie tak samo jak reszta.
- O nie druga faza się załączyła - zaczęła Alex.
- CO oznacza że zaraz 3 się załączy więc zatyczki w uczy raz dwa trzy - wydarła ryja Bella i zaraz uciekła do pokoju  a za nią Lexi. Ja tylko się uśmiechnęłam i już po chwili zaczęłam się śmiać moim nieogarniętym śmiechem hieny. Po chwili na dół wróciła Isabella z laptopem i stawiając go przede mną puściła mi My Chemical Romance - Teeneger . Ja spojrzałam na nią z błyszczącymi oczami i tańcząc zaczęłam śpiewać razem z wokalistą robiąc tak samo oczami jak on. Po jakże pięknym show wszyscy patrzyli na nie z koparami w dół. No nie wszyscy bo dziewczyny wiedziały na co mnie stać.
- Wow  - usłyszałyśmy szept tych durniów.
- No co Smerfów nie widzieliście, a teraz zamykać jadaczki bo nam podłogę obślinicie co równa się fuuuuuj - wydarłam ryjka.
- Lizzy, albo zamkniesz te decybele, albo oberwiesz z książki - wrzasnęła na mnie Isabelle. Ja spojrzałam na nią, a tamten cudak zaczął uciekać ja ze śmiechem wiedźmy ganiałam ją po całym domu do czasu aż ten czarny debil nie podstawił mi nogi. Oj śmieć jeden zginie w śmietniku i go prusaki i inne cholerstwo zeżre już to widzę. Z zacieszem podniosłam się z podłogi i z gracją godną miss kopnęłam człowiek o nieziemskich oczętach. Co jakie nieziemskie oczęta prędzej o gadzich oczętach  w krocze. Uff lepiej. Ale co ja pacze Bella mnie się gapi na blondyneczkę jakby jej podarował gwiazdkę z nieba, a Alex nie lepsza, paczy się na szelkowca i paskowca no jak on tam o Marchewkowego Potwora jakby jej marchewkę podarował. CO za naród jebnęłam się w czoło i pobiegłam zadowolona do pokoju po gitarę i wzmacniacz. Podpięłam niezauważalnie i teraz zaczęłam im grać na fulla coś a'la Heavy Metal. Tamci złapali się za uszy i uciekli z piskiem a ja zaczęłam się śmiać jak debil.
********************************************************************************
Sorka, że nie dodałam wczoraj, ale moja siostra wymyśliła sobie, że pójdziemy pobiegać i wróciłam zdechnięta i jak położyłam się na podłodze w Kuchni to tak spędziłam chyba z 10 min, a później nie pamiętam nie no żarcik książkę czytałam więc jeszcze raz sorka ;)

piątek, 28 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 8 Tu jest bezpiecznie??

                                                                     *OCZAMI ALEX*
Ale, że jak?! My mamy mieszkać z tą hołotą zwaną potocznie One Direction?! Już wolę, żywić się na śmietnisku. Ale sa także pozytywy!! Będę miała Pieska!! I nazwę go Smooky!! Będzie taki czarny i nauczę go przynosić mi żelki i marchewki, i żeby zjadał mi ogórki! Fuuu....Jak można to jeść ja się pytam. To okropieństwo! Siedziałyśmy w salonie czekając na dowóz Marchewek i żelek i Lamborghini i MOJEGO PSIACZKA!!  Byłyśmy pozytywnie nakręcone. Gdy do domu wszedł Paul i powiedział, że dziś się wprowadzają do Nas chłopcy to..... Eli zaczęła płakać i powtarzać. "dlaczego ja?? Co ja zrobiłam?" Bella zaczęła przewracać wszystko co było na drodze, a ja poszłam po moją nową piłę mechaniczną, założyłam maskę psychopaty i grzecznie zeszłam na dół gdzie nasi przyszli służący mieli miny jakby zobaczyli ducha!
- Paul! Ty myślisz, że tu jest bezpiecznie??- zapytał Pasek
- eee.....no wiesz.....chyba tak....nie!! Na pewno! Tylko im nie dawać cukru bo będzie się odtwarzała TA scena. 
- Albo obudzicie się z którąś z nas w...dwuznacznej pozycji- odpowiedziała Bell's automatycznie się uspokajając. 
Kocham moją siostrzyczkę. Ale duuuużo żelek upłynnie nim Eli nasza kochana się uspokoi po takim szoku! No nic! 
- Witam! Ktoś tu zamawiał Ciężarówkę Marchewek? - zapytał sprzedawca. Moje zmysły się wyczuliły. Upuściłam wszystko i wybiegłam. Otworzyłam drzwiczki ciężarówki i zaczęłam "kąpać się" w moich ukochanych owockach. Tak wiem. Większość osób mówi, że to warzywo. Ale warzywo nie jest tak słodkie....kruchee...i sam królik Bugs nie wie co jeszcze. 
-  Alex! Jeżeli nie przyjdziesz zabieram marchew!- wydarł się wujek
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa....- wpadłam w paniczny krzyk. Wzięłam Ildefonsa w rękę i wróciłam do domu z tekstem
- No co tam doktorku??....

Rozdział 7 No i dupa blada ..

*Oczami Isabelle*
Zła Lizzy wpadła do domu i no cóż rzuciła się na nas z łaskotkami. Jednak ja wytrwały człowiek zwaliłam ją z siebie i zaczęłam udawać, że płaczę.
- Jaak mogłaś uśmiercić Halinkę, Bożenkę i Wiktorię moje najlepsze przyjaciółki w trudnych chwilach. - powiedziałam a z moich oczu spłynął potok łez.
Liz jednak nie dała się na to nabrać i wybuchła śmiechem. W końcu do domu wpadł wujek Paul.
- Dziewczynki wy moje kochane. - zaczął, a my od razu mu przerwałyśmy.
- Lamborghini, zapas marchewek na całe życie, wszystkie płyty Green Day'a i idziesz z nami na zakupy. - powiedziałam.
- Ja chcę żelki na całe życie jak i czekoladę pod różną postacią, porsche ale jakieś ładne może być różowe i tydzień bez 1D. - powiedziała Liz.
- No to ja chcę pieska ! - wydarła się moja siostra.
Strzeliłam wielkiego face palma.
- Skąd wy wiecie co ja chcę powiedzieć? - spytał wujek.
- Przewiduję przyszłość. - powiedziałam śmiejąc się.
- Ja czytam w myślach. - odpowiedziała Liz powstrzymując spazmy śmiechu.
- No a ja im wierzę, a po za tym przyjaciółkopatia. - wydarła się Alex.
Wujek wybuchł śmiechem.
- No to teraz na serio. Chłopcy zamieszkają z wami i będziecie miały więcej niż tydzień spokoju bo będą jeździć na koncerty. - powiedział.
- Ale dlaczego? - spytałyśmy razem i uwiesiłyśmy się na wujku.
- Yh... - westchnął. - Bo tylko wy jesteście w stanie ich ogarnąć. - powiedział i wyszedł.
- No i dupa blada. - powiedziałam na co dziewczyny pokiwały głowami przyznając mi rację.


Rozdział 6: A mówiłem dziecko ogarnij hormony

Oczami Elizabeth
Czekaj, czekaj, Paul. Szybko wybiegłam z domu i wskoczyłam temu baranowi na plecy. Debile spojrzeli na mnie jak na wariatkę a ja pokazałam im fucka. Zaraz po mnie na wujka wskoczyły Bells i Lexi. Niestety zrobiły to z taką gracją, że aż słonie im zazdroszczą. Przez te debilki leżeliśmy teraz na glebie i mieliśmy niezłą pompę.
- Paul nic ci nie jest - zaczął jeżyk.
- Przestań pieprzyć bo zaraz opieprzu dostaniesz - powiedziałam mądrze, przez co wszyscy spojrzeli na mnie z minami pod tytułem: Co ty gadasz? 
- Lizzy kotek wiem że mnie kochasz ale gnieciesz - powiedział Paul i zwalił mnie z siebie. Dziewczyny za to teraz miały piękną polewkę. Oj ja już im dam popalić. Uśmiechnęłam się złowieszczo i pobiegłam do domu. Szybko zamknęłam drzwi, a tamte ciumoki dobijały się do nich. Ha nie ma tak łatwo. Szybko pobiegłam do pokoju Lexi i zabrałam jej wszystkie twix'y, a z pokoju Bells zabrałam marchewki. Zadowolona poszłam do kuchni i wzięłam największą miskę po czym nalałam do niej bardzo dużo bitej śmietany, sosu czekoladowego i żelek Haribo. Zadowolona poszłam do mojego pokoju i usiadłam na balkonie skąd miałam piękny widok na dom obok czyli tych żulków i nasz ogród. Tylko nie przemyślałam jednego, że te Haliny ze Spychowa zamknął mnie na balkonie. I pogoda też nie jest pozytywnie nastawiona do mnie gdyż zaczął padać deszcz. Więc podsumowując siedzę zamknięta na balkonie, gdzie deszcz napierdziela jak nie wiem co już 3 godziny. Tak dobrze słyszycie 3 GODZINY. I jest mi zawaliście zimno trzącha mnie gorzej niż Polskie koleje pasażerów, z nosa mi już leci, hmm a może to deszcz nieee to chyba baby, jest mi zimno mówiłam już to jak nie to powiem jeszcze raz jest mi CHOLERNIE ZIMNO. Isabelle i Alexandro strzeżcie się jak wyjdę z tego pieprzonego balkonu to was zabije. Zaraz zaraz jaka ja jestem głupia. Spojrzałam w bok, a tam obok mojego jakże uroczego balkonu stoi sobie drabina. Wkurzona szybko po niej zeszłam i złą jak osa wleciałam do domu. Tam trzaskając drzwiami z wyciągniętym palcem spojrzałam w stronę sióstr i wysyczałam:
- Wyyyyyyyyyy...

_--------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Hahahaha teraz wasza kolej ;P

Rozdział 5 Wujek....

                                   *Oczami Alex*
Biedni chłopcy :P Bella nie lubi jak się z niej śmieje. Coś mi się wydaje, że jutro obudzą sie łysi :D No, ale to malutki szczegół.  Zgłodniałyśmy, więc poszłam do pomieszczenia z lodówką i zajęłam się wyciąganiem produktów. Szybko się uwinęłam i poczułam ból i usłyszałam krzyk. Piękny odgłos był wywołany paralizatorem w tylniej kieszeni. A ból to...... Okazało się, że nasi mądrzy sąsiedzi wpadli na niezapowiedzianą wizytę, a że byli głodni to zabrali się za moje pyszne jedzonko.
- Jeżeli  coś sobie zrobił to...eee...aaa- zaczął mop
-  sprawdź w wikipedii...a Wasze przeprosiny za stłuczony tyłek niech będą epickie!- uśmiechnęłam się do blondyna, który miał nastroszone włoski
- Po two....-Nie dokończył bo usłyszeliśmy męski głos
- PIESKI!! DO MNIE!
- Pieski! DO nogi! Hau-hau- zaczęła nabijać się Beth, goniąc jeżyka z łyżką. Chłopcy się poderwali i pędem pobiegli do sb. Z gracjią (czyt. łapiąc się wszystkiego i znowu upadając) wstałam i wyszłam przed dom gdzie zobaczyłam mojego,.... w sensie naszego wujka - PAULA!!!

------------------------------------------------------------------
JEWEL SZYKUJ SIĘ!

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 4 Nasi kochani sąsiedzi ...

*Oczami Isabelle*
Stałam tam i patrzyłam na piątkę debili. Kręconego pamiętam z lotniska ale resztę to nie wiem skąd kojarzę. Dobra mniejsza o to. Moja kochana przyjaciółka dostała w twarz czymś odrażającym. <nie nie piszę o penisie zboczeńcy> Poduszka <ha! zdziwieni?> wyglądała okropnie. No ale cóż ja jako największy zboczeniec zaczęłam się z niej chichrać aż w końcu zobaczyłam, że Liz idzie do domu. O nie chyba coś się szykuję.
- Wiecie co lepiej uciekajcie. - powiedziałam do nich i puściłam oczko po czym zadowolona podeszłam do mojej siostrzyczki. - A ty mała nie śliń się bo zaraz tutaj nas potopisz. - powiedziałam i rozczochrałam jej włosy.
- Ha i kto to mówi. Krasnal się odezwał. - odpowiedziała.
- Nie moja wina, że odziedziczyłam po tacie wzrost.
No tak nasz ojciec był z krwi i kości Irlandczykiem niestety zmarł zaraz po urodzeniu Alex. Mama od tamtej pory chodziła załamana i w dniu 10 urodzin mojej siostrzyczki rzuciła się z mostu. W tedy pod swoje skrzydła wzięła nas mama Liz. 
- Ha! Widzisz było nie wybrzydzać i brać co dają. - powiedziała i śmiejąc się poszła do Elizabeth. 
- Jesteś pół Irlandką i pół Brytyjką? - spytał farbowany blondyn.
- No można tak powiedzieć. - odpowiedziałam. 
Chłopak uśmiechnął się i zaczął coś tam gadać do chłopaka, który był ubrany w koszulę w kratkę, a na głowie zamiast włosów miał szczecinę. Uśmiechnęłam się do nich i poleciałam do domku gdzie Liz już szła z rozrobionym płynem do wybielania ubrań.
- Nie zrobisz tego. - powiedziałam.
Zawsze coś wymyślała i w ostatniej chwili poddawała się.
- Zrobię. - odpowiedziała i poszła prosto przed siebie.
Wybiegłam z domu i zobaczyłam rozhisteryzowanych chłopców po których ściekała cała ciecz. Zaczęłam się tak śmiać, że niestety padłam na ziemię i zaczęłam się po niej turlać za co zostałam oblana wodą.
- Tak, żebyś ochłonęła. - powiedziała słodko Liz.
Zła na nią wstałam i mokra zaczęłam za nią biec.
- Ej miss mokrego podkoszulka ! - wrzasną jeden z nich przez co został zgromiony moim zabójczym wzrokiem co u niego wywołało napad śmiechostanu.


Rozdział 3: Co to kuźwa ma być....

Oczami Elizabeth
Na łeb na szyję wpadłyśmy do naszego cud domku. Tam w oczy rzucił nam się ogromny salon :
Zadowolone pobiegłyśmy szybko do swoich pokoi. Ja zastałam pokój marzeń wyglądał on tak


A łazienka tak:
Miałam także ogromną garderobę wypełnioną ciuchami. Zadowolona poszłam do pokoju Isabelle. Także miała łazienkę i wielką garderobę. Jej pokój i łazienka wyglądały tak:
Pokój i łazienka Alexandry wyglądały tak:
Zadowolone zeszłyśmy na dół i poszłyśmy zwiedzać ogród. Poszłyśmy tam i zaczęłyśmy się lać wodą ze szlaufa. Po chwili dostałam w twarz poduszką która wyglądała tak . Zniesmaczona spojrzałam na winowajcę który okazał się czarnowłosym mulatem.
- Cyyba śnisz skarbie - powiedziałam tylko i odrzucając poduszkę skierowałam się w stronę domu.


Rodział 2 za co?...

                                       *Oczami Alex*
Po odprawie poszłyśmy do samolotu tam zaczęłyśmy się drzeć, aż w końcu babka nas uciszyła. Ona w ogóle nie wie co to zabawa!  Wysiadłyśmy z samolotu itd.itp. i wreszcie w drogę do domku. Dziewczyny gadały o zakupach, bo są tu najlepsze sklepy, a ja wyciągnęłam marchewkę zaczęłam ją jeść, po cichutku, powolutku. Lecz niestety się zamyśliłam i ugryzłam baardzo głośno, Bella się na mnie popatrzyła spod byka, bo w samolocie jej wmawiałam, że nie mam tych warzywek. zaczęłyśmy sie przepychać, aż facet z taksówki nas wyrzucił i kazał iść na piechtę. Jako, że jestem w miarę ogarnięta zapytałam się o drogę  jakiegoś ludzia a on do mnie tekst:
- A nie chcesz autografu?- zapytał Kędzierzawy
- Od mopów autografu się nie bierze.- zatrzepotałam rzęsami
- Uuuuuu- reszta jego grupki zaczęła wyć jak pojebańce
- No to wiecie gdzie to jest czy nie??
-eeeeee....


-Tak myślałam, za mądrzy to nie jesteście. - przewróciłam oczami i poszłam do dziewczyn, które się zwijały ze śmiechu. Pokazały mi zdjęcie na sklepie tych pacanów. Jakiś walnięty kolejny zespolik. Poszłyśmy do tego sklepu i dowiedziałyśmy się, że trzeba iść w lewo, w prawo i prosto, żeby dojść. Podziękowałyśmy i wyszłyśmy. PO 10 minutach przepychanek doszłyśmy pod piękny domek. Znowu zaczęłyśmy się przepychać w drzwiach. Nie wiem która nacisnęła klamkę i wpadłyśmy na ryjki na podłogę.

Rozdział 1 Uwaga Londynie nadciągamy ..

Oczami Isabelle
Chyba po raz setny sprawdzam czy wszystko już spakowałam. Jestem tak poddenerwowana, że scooby doo przy mnie to oaza spokoju. Dobra ogarniamy hormony i idziemy na dół. Zabrałam chyba wszystkie moje torby. Przynajmniej mam taką nadzieję i zbiegłam do kuchni. Tam stały moje gumisie.
- Siemanko misiaczki! - wydarłam się im nad głowami. 
No dobra nie dosłownie bo mała jestem ale cii. - Liz a co ty tam masz? - spytałam.
Przyjaciółka schowała za siebie giga pakę  żelków, których z pewnością sama nie zje.
- Nic. - powiedziała słodko.
- Nie udawaj. - odpowiedziałam i zaczęłam ją łaskotać.
- Ok ok poddaję się. - krzyknęła i dała nam paczkę żelek.
Zjadłyśmy ją razem, a po chwili w kuchni pojawiła się roześmiana twarz mamy Liz.
- Dziewczynki jedziemy. - powiedziała wesoło.
My zerwałyśmy się i zabrałyśmy bagaże. Pchając się do wyjścia o mało nie wyrwałyśmy drzwi z zawiasów. 
- Ostrożnie. - powiedziała Christine.
Roześmiane wyszłyśmy po kolei i wsadziłyśmy wszystko do samochodu same siadając koło siebie.  Wesoła zaczęłam podskakiwać na fotelu za co dostałam w głowę.
- Ej bo jak ja cię walnę to .. - nie dokończyłam bo zostałam zgromiona przez ciocię wzrokiem.
Po chwili byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy i jak głupie zaczęłyśmy tarzać się po podłodze. W końcu ciocia nas podniosła i postawiła przed sobą.
- Przytulasek. - wrzasnęłyśmy razem i rzuciłyśmy się na nią.
Kobieta zaczęła się śmiać, a po chwili powiedziała:
- No lećcie już bo się spóźnicie. 
- To pa. - powiedziałyśmy i cmoknęłyśmy ją w polik.
Zadowolone poleciałyśmy do odprawy.
----------------------------------------------------------------------------------
Krótkie ale jest :D



Prolog

Oczami Elizabeth
- Ogarniecie hormony czy wam pomóc - wydarłam się na Alex i Belle. No, ależ kurczę ileż można. Spokojnie siedzę sobie i oglądam film kiedy te tłumoki wpadają do mnie i skaczą piszcząc jakby zobaczyły nagie fotki Justina Biebera. Co równa się u mnie rzyganiem na kilometr. On jest fuuuuuuuuuuuuuuj. No powracając do tematu, siedzę i czekam aż te kapuściane głowy się uspokoją.
- No bo my - przerwała z piskiem Lexi.
- Zamieszkamy razem w Londynie - wrzasnęła Isabelle i zaczęła skakać jak debil.
- Vas Happenin? - wrzasnęłam i dołączyłam do nich. Po chwili usłyszałam wrzask mojej mamy.
- Elizabeth albo się uspokoisz, albo zostajesz w domu i Londynie żegnaj - zaczęłam ją przedrzeźniać za co dostałam z podwójnego łokcia w brzuch. Kurcze no co to ja kurczak do bicia czy jak. Okazuje się, że z tymi dziwolągami zamieszkamy w willi, którą odziedziczyłyśmy po jakiejś tam ciotce. Więc cioteczko dziękujemy idziemy podbijać Londyn i śmiać się z tych deszczowych muminków, a nóż spotkamy przystojnego księcia Harrego, ooo albo Harrego Pottera. Albo jeszcze lepiej Lord Voldemord nas adoptuje i będziemy jedną wielką popapraną rodzinką. Czekam na to ;)

Bohaterowie




Isabelle Natalie Parker
Wzrost: 168.
Wiek: 18 lat.
Waga: 50 kg.
Hobby: Pisanie opowiadań, tworzenie muzyki, jazda na desce.
Nie lubi: Zadufanych w sobie gwiazdek.

Jest to osoba bardzo uczuciowa, która każde słowo bierze na serio. Ma młodszą o rok siostrę, którą kocha ponad życie oraz najlepszą przyjaciółkę Elizabeth.  Ostatnio wpadła na bardzo mądry pomysł ale tego dowiecie się później ...







Elizabeth (El, Liz, Beth) Marta Ross
Wzrost: 175
Wiek: 18 lat ^.^
Hobby: Śmianie się, zaciesz ze wszystkiego, pisanie opowiadań, śpiewanie, tańczenie, jazda na deskorolce, wkurzanie ludzi i jeszcze raz śmianie się.
Nie lubi: Pomidorów i idiotów.

Jest to typ marzycielki i romantyczki, zawsze uśmiechnięta i optymistycznie nastawiona do świata. Kocha jeść i się śmiać.



Alexandra (Alex) Kate Parker
Wzrost: 170
Wiek: 17 lat
Hobby: Kocha wkurzać ludzi, śpiewać, pisać opowiadania, śmiać się, lubi pieski!
Nie lubi: Debili, ogórków

Jest miła, lecz potrafi postawić na swoim. Ma o rok starszą siostrę Isabelle, którą kocha. Ma różwnież przyjaciólkę- Elizabeth bez którez, ani ona, ani Isabelle nie wytrzyma dnia. Jest wiecznie uśmiechnięta i ten nastrój udziela się innym. Lubi Gotować i jeść ...marchewki

Witajcie....

Witajcie przybysze z kosmosu i innych takich. Ten blog będzie inny od wszystkich innych. Dlatego, że będą go prowadziły 3 niezrównoważone (czy jakoś tak) dziewczyny.
1) Asiulek - NIe mam pojęcia co ona ma tam pod deklem, ale wiem, że to na dobre nie wychodzi
2) ILoveCarottsxx - No cóż mózgu to ona nie ma ale marchewkę tak :D Kocham swoje przyjaciółki i oddałaby za nie nawet tą marchewkę w głowie ;>
3) Jewel - Yyyyyyy ja się nie wypowiadam zachowuje się jak 5 latka i mam nie równo pod sufitem, codziennie słyszę ucisz decybele i że mam się przestać śmiać jak hiena, no ale cóż powiem wam jedno tylko wariaci są coś warci ;D

I tak o to zaczyna się historia pisana przez 3 dziewczyny (chyba? No co może smerfami jesteśmy) zaskoczą cię one wszystkim gdyż piszą co jej palce na klawiaturę naniosą a w głowie zamiast mózgu mają Gumi Żelki. Więc powodzenia przybyszu z kosmosu ;)